Było:

sobota, 28 stycznia 2012

Rozdział siódmy

Rano obudziłam się, a Louiego już nie było obok mnie. Próbowałam sobie przypomnieć jakieś szczegóły z wczorajszego wieczoru... Zapytałabym chłopaków, ale oni pewnie pamiętają jeszcze mniej. Może z gazet się dowiemy. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Zastałam tam wszystkich. Zażarcie o czymś dyskutowali.
- Hej - powiedziałam i spojrzałam na Louisa. Wtedy coś mi się przypomniało - kurwa...
- Co jest? - spytał Niall,obżerając się śniadaniem, które, jak mniemam, zrobił Harry.
- Nic... Przypomniał mi się jeden szczegół z wczoraj - powiedziałam i spojrzałam znacząco na mojego chłopaka.
- A myślałem, że mi się to śniło - powiedział uśmiechnięty Lou i mnie pocałował.
- Nie gadaj, tylko daj mi tabletkę na kaca - powiedziałam i usiadłam do stołu, gdzie czekały na mnie tosty. Liam wstał i dał mi tabletkę.
- Nie jesteś pierwsza - powiedział Zayn - Liam wziął dwie - dodał i zaśmiał się cicho, patrząc na "najodpowiedzialniejszego".
- jak mam powiedzieć Harriet, że się od niej wyprowadzam? - zmieniłam temat.
- A gdzie się wyprowadzasz? - spytał zaskoczony Louis, a ja zrobiłam facepalm...
- Do Ciebie, kochanie - uśmiechnęłam się do niego pięknie.
- A tak. Faktycznie. Wprowadzasz się do nas - powiedział Louie.
- Seeeeeeerio?? - spytali wszyscy chórem - Kiedy?
- Choćby dziś ! O ile pomożecie mi się spakować i przywieziecie wszystkie moje rzeczy...
- Zgoda ! - krzyknął Niall - Po śniadaniu jedziemy do ciebie. Pojedziemy dwoma autami, żeby zmieścić wszystko - organizator się znalazł.
Zjedliśmy pyszne śniadanie i pojechaliśmy do mnie. Jednym samochodem jechałam ja z Louisem. Oczywiście nie obyło się bez rozmowy o wczorajszym wieczorze, a raczej nocy ( chyba wiecie, co mam na myśli xD ). Drugim samochodem jechali chłopcy. Dojechaliśmy do mnie, gdzie jak zwykle było mnóstwo fotoreporterów. Robili zdjęcia, pytali się o nasz związek. Otworzył nam uśmiechnięty Chris.
- Cześć, dzieciaki. Wchodźcie.
- Hej - powiedziała Harriet, jedząca śniadanie - Chcecie omlet??
- Nie... Jedliśmy - bałam się trochę reakcji Harriet.
- Musimy wam coś powiedzieć. Szczególnie tobie Lex... Nie wiem, jak zareagujesz, ale Chris się do nas wprowadza. Stwierdziliśmy, że skoro i tak jest tu cały czas...
- To dobrze ! - strasznie się ucieszyłam. - Ja właśnie chciałam wam powiedzieć, że wyprowadzam się do chłopców. Przyjechaliśmy po rzeczy.
Pogadaliśmy trochę o wyprowadzce. Chciałam iść się pakować, ale Harriet mnie zatrzymała.
- Lexy, dostałam scenariusz do nowego filmu. Chcesz przeczytać? Od razu ci mówię, że kręcone w Las Vegas. Musiałabyś wyjechać na kilka miesięcy...
Momentalnie zepsuł mi się humor. Może to dziwne, ale miałam nadzieję, że scenariusz mi się nie spodoba... Wtedy bym wiedziała, co robić. Usiadłam z Louisem i czytaliśmy scenariusz. Był świetny, a ja byłam rozdarta. No i miał ze mną grać Jay McCoy. Uwielbiam tego gościa. On miałby być pracownikiem kasyna, a ja córką właściciela, który potrafi zabić widelcem na pustyni. No i love forever, ale boimy się mojego ojca itd... Ale mi się cholernie podobał ten scenariusz. Kiedy chłopcy, Chris i Harriet o czymś dyskutowali, my z Louisem zastanawialiśmy się, czy przyjąć propozycję.
- Nie chcę cię tu zostawić - powiedziałam.
- Skarbie... Pamiętasz, już o tym rozmawialiśmy. Na samym początku. Mamy swoje kariery. Powinnaś lecieć - powiedział i mnie pocałował, a ja wepchnęłam mu język do buzi.
- STOOOOOOP ! - wydarł się Niall, który nad nami stał - Pakujemy się !!!
Oderwaliśmy się od siebie z Louisem. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Nie chcę tam jechać bez Ciebie. - powiedziałam.
- Odwiedzę cię. To będzie świetny film, zobaczysz. Będziesz żałować, jak nie zagrasz. - uśmiechnął się Louis.
- Harriet ! - krzyknęłam, a moja menadżerka podeszła do nas. - Dzwoń do producenta. Kiedy się zaczynają zdjęcia??
- Oni się dostosują do ciebie. Muszą tylko skończyć do 16 grudnia. A jest czerwiec, więc... trzeba się sprężać. Najlepiej by było, jakbyś wyjechała dzisiaj. - powiedziała, wybierając numer.
- Polecisz jutro - powiedział Harry. - Dzisiaj przeprowadzisz się do nas, tam się spakujesz i w ogóle.
Poszliśmy do mojego pokoju, żeby spakować wszystko, potrzebne do przeprowadzki. Nie martwiłam się, że czegoś zapomnę - przecież mogłam tu wrócić. Spakowaliśmy ubrania (było ich dosyć dużo), mojego laptopa i jeszcze kilka innych pierdołów. Ja się przebrałam. Ubrałam się lekko i na luzie, bo tak <klik>. Chłopacy wynieśli moje walizki i kartony. Ja wzięłam tylko w rękę mojego laptopa. I nie zważając na pytania fotografów wsiadłam do jednego z samochodów. Zaraz dołączył do mnie Louis. Nie odzywaliśmy się całą drogę. Podjechaliśmy pod dom chłopaków. Chciałam wychodzić, ale Louis mnie zatrzymał.
- Kocham Cię - powiedział - Najbardziej na świecie.
Uśmiechnęłam się tylko do niego ciepło i wyszłam z samochodu. Chłopcy wtargali moje rzeczy do pokoju Louisa. Stanęliśmy obydwoje z miną jak debile. Gdzie my to wszystko upchniemy??
- Damy radę. Moja garderoba jest duża.
- To ty masz garderobę? - zdziwiłam się.
- Taaaak. Myślałaś, że ta szafa to wszystko?? Tutaj trzymam tylko te ubrania, które najczęściej noszę.
Poszliśmy do garderoby Louisa, która była obok pokoju Harry'ego. Jak to możliwe, że nigdy nie zauważyłam tych drzwi? Bosz, on miał więcej ubrań niż ja ! Przytargaliśmy moje walizki i je rozpakowywaliśmy. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. To była Harriet. Powiedziała, że samolot mam jutro o 9. Na lotnisku ktoś będzie na mnie czekał i zawiezie mnie do hotelu. Potem przyjdzie do mnie reżyser i Jay. Nie mogłam się doczekać. Wypakowaliśmy z Louisem ubrania, których nie biorę do LV. Wlecieli chłopcy i zabrali moje staniki i majtki i poubierali to.
- Oddawajcie to !! - darłam się i biegałam za nimi po całym domu. - Louis, kretynie ! Nie kameruj, tylko mi pomóż!
Po jakimś czasie chłopcy sami się zmęczyli i oddali mi moją bieliznę.
- Co chcecie na obiad? - spytał Harry udając się w stronę kuchni. - W sumie, to nie macie wyboru. Tylko kurczak jest.
Niall i Liam udali się z powrotem do pokoju, my z Louisem do garderoby, a Zayn pomagał Harry'emu z obiadem, bo jak powszechnie wiadomo, Zayn potrafi robić kurczaka.
Po obiedzie stwierdziłam, że można się wybrać na zakupy. Przeleciałam moją książkę telefoniczną. Przypomniałam sobie, że Jessie J pisała na twitterze, że jest w Anglii. Kiedy miałam 15 lat,a ona 20, to trzymałyśmy się razem. Wybrałam więc jej numer.
- Halo? - odebrał znajomy głos
- Jessie? Tu Lexy...
- Lexy ! Dziewczyno ! Ile my się nie widziałyśmy ! - powiedziała entuzjastycznie. - Jesteś w Londynie?! Spotkamy się?
- Właśnie po to dzwonię. Może zakupy? Jutro lecę kręcić film do LV, muszę odświeżyć garderobę - zaśmiałam się. - To o 15:00 tam w kawiarni, gdzie spotykałyśmy się kiedyś, ok?
- Ok. To do zobaczenia !
Rozłączyłam się i weszłam na twittera. Była 14. Napisałam:
Dziś się szykuję, a jutro lecę do LV ! Kilka miesięcy na film 'Miłość z hazardu' . Jeżeli któraś tknie Louisa... ; )
Mój chłopak siedział za mną, więc widział, co piszę. Wszedł na twittera i mi odpisał. Uwielbialiśmy to robić.
@LexyDrake Jestem tylko twój. Pamiętaj o tym ! <3 ;*
Zaczęłam się szykować na zakupy z Jessie. Louis podwiózł mnie pod galerię. Poszłam do kawiarni, gdzie czekała już uśmiechnięta dziewczyna. Przywitałyśmy się, trochę poplotkowałyśmy o Louisie. Potem ruszyłyśmy w stronę sklepów. Przez kilka godzin kupowałyśmy. Potem pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy każda w swoją stronę. Była godzina 20, kiedy dotarłam do domu. Dopakowałam rzeczy, które kupiłam i zeszłam na kolację.
Zjedliśmy jakieś kanapki i poszliśmy przed telewizor. O godzinie 23 zdecydowałam, że idę spać. Położyłam się w łóżku Louisa Myślałam o tym, że zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy. Poleciało mi kilka łez. Za chwilę ktoś wszedł do pokoju. Był to Louis. Ukucnął koło łóżka i spojrzał mi w oczy.
- Nie płacz, błagam. Bo ja też będę. - powiedział, przytulając mnie - Odwiedzimy cię z chłopakami. Obiecuję ci to. Będę dzwonił i pisał codziennie - mówił, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Nic nie powiedziałam, tylko go przytuliłam.
- Wracaj do chłopaków - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Nie mam zamiaru - powiedział ściągając koszulkę i spodnie. Położył się obok mnie i przytulił.
A co było dziwne? Że mnie nie macał xd Po prostu leżeliśmy wtuleni. Po chwili zasnęłam. O 7 zadzwonił budzik. Poszliśmy się ogarnąć z Louisem. Ubrałam się w to <klik>. Pojechaliśmy wszyscy na lotnisko. Kiedy dojeżdżaliśmy, miałam łzy w oczach. Było mnóstwo fotografów, ale to nie powstrzymało mnie przed rozpłakaniem się. Najpierw pożegnałam się z Chrisem i Harriet. Potem przytuliłam Nialla, Liama, Harry'ego i Zayna. Kiedy stanęłam przed Louisem płakałam jeszcze bardziej. Mocno wtuliłam się w chłopaka.
- Nie płacz, proszę - powiedział i mnie pocałował. - Mam coś dla ciebie.
Ku mojemu zdziwieniu, Louis dał mi... MARCHEWKĘ?! Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Jeszcze raz przytuliłam i pocałowałam chłopaka. Potem odeszłam w stronę samolotu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to był jeden z największych błędów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM !
Strasznie was przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Po prostu nie miałam czasu, ani weny. Starałam się za to napisać ten rozdział dłuższy, ale wszyscy wstali i chodzą dookoła mnie. I mama mi zagląda, co tutaj piszę. Chcę jeszcze dodać, że pisałam go około 2 godziny... 
Sama jeszcze nie wiem, jak potoczą się losy Lexy... Mam jedną teorię, ale nie wiem, czy ją zrealizuję. Powiem wam tylko, że wszystko zacznie się pieprzyć xd 
Błędów nie sprawdzałam - nie mam już siły. 
Namęczyłam się z tym rozdziałem, więc liczę na jakieś szczere opinie xd

6 komentarzy:

  1. haha Lou dał jej marchewkę, a ja śmiałam się jak głupia xD świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :p
    Genialne to z tą marchewką hahahaah ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Marchewki rządzą !:) Świetnie :) Zapraszam do mnie : http://throw-the-key.blogspot.com/ Przepraszam za spam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne.. Nie mogłam doczekać się nastepnego..

    jesli masz ochotę wpadaj do mnie www.onedirectionstorrry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Fajny tylko szkoda, że wyjeżdża :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! Nie mogę się doczekać następnego ! :)

    OdpowiedzUsuń