Było:

sobota, 24 grudnia 2011

Rozdział pierwszy

- No więc. Wczoraj Chris powiedział mi przez telefon, że dobrze by było, gdybyś udawała, że jesteś dziewczyną jednego z chłopaków - powiedziała Harriet.
- Nie ma mowy! - krzyknęłam.
- Już się zgodziłaś - krzyknął Harry.
- Ile masz lat, co? - zwróciłam się do niego - Nie wiedziałam, na co, więc się zgodziłam
- No weeeeeź. Bądź trochę w naszej paczce, polubisz nas - powiedział Louis.
- Nie ma mowy. I zostaw kurwa te marchewki ! - podniosłam głos, po czym zwróciłam się do przyjaciółki - Czemu dałaś mu te marchewki? Miałam zamiar je zjeść na śniadanie, a on wpierdolił całą miskę!
- On tak ma - powiedział Chris - Lexy, proszę, zgódź się! Udawaj trochę dziewczynę jednego z nich ! Masz szczęście, bo wszyscy są singlami i masz prawo wyboru - zaśmiał się.
- Lexy, proszę. Przyda Ci się to. - powiedziała Harriet.
- No zgoda. Ale nie długo.
- Tak ! - krzyknęli wszyscy razem.
- To co? Którego wybierasz? - powiedział Louis, wpierdalając MOJE marchewki.
- Jeżeli mogę coś zasugerować - wtrącił się Chris - Myślę, że odpowiednim kandydatem będzie Lou. Jest starszy no i... ładnie wyglądacie, jak się wkurzasz, że zjada twoje marchewki.
- No właśnie! - krzyknęłam - Zostaw już te pieprzone marchewki !
Po kilku minutach narady, stwierdziliśmy, że będę udawać dziewczynę Louis'a. Stwierdziłam, że mimo, że nie przepadam za nimi, muszę go poznać.
- Chodź, mój chłopaku - przewróciłam oczami i poszłam do mojej sypialni, a on za mną. - Musimy pogadać - powiedziałam, kiedy byliśmy sami.
- A nie mogliśmy przy nich? - spytał zmieszany.
- Nie. Żadnego całowania, macania, seksu i gwałtu - wyliczałam pokazując na palcach.
- Eee, ok? Ale wiesz, skoro mamy udawać parę, to musimy być wiarygodni - powiedział, przybliżając się do mnie. - Na szczęście jesteś dobrą aktorką.
- Na szczęście. - przybliżyłam się jeszcze bardziej do niego - Może uda mi się zagrać, że cię lubię. - dodałam i wstałam.
Zostawiłam go takiego zszokowanego. Już miałam wychodzić z pokoju, kiedy zagrodził mi drzwi.
- O co chodzi? - powiedział wkurzony.
- A o co ma chodzić?
- Nie lubisz nas, ok. Ale czemu udajesz, że chcesz mnie całować? Robisz mi nadzieję, po czym wstajesz i sobie idziesz! Ok, możesz sobie mnie obrażać, czy nie wiem co, ale nie rób mi nadziei, ok?
Jak on seksownie wyglądał, jak się tak wnerwiał. Nie no, nie mogę tak myśleć. W końcu go nienawidzę. Jednak w tym momencie nie wytrzymałam. Przybliżyłam się do niego. Nasze usta dzieliło kilka cm.
- Znowu robisz mi nadzieję? - powiedział, uciekając wzrokiem.
- Nie. Tym razem zwodzę siebie samą - przytknęłam moje usta do jego. On to odwzajemnił. Całowaliśmy się coraz zachłanniej. Nagle drzwi się otworzyły, a my odskoczyliśmy  od siebie.
- Co tu się dzieje? - powiedziała podejrzanie Harriet.
- Nic - powiedzieliśmy równo.
- Ha ! Całowaliście się - powiedziała.
- Ćwiczyliśmy - powiedział cicho Lou - Do zobaczenia.
Chłopacy wyszli, a ja zostałam z Harriet. Chodziłam jakaś nieprzytomna. Cały czas myślałam o tym, co się wydarzyło.
- Lexy, on ci się podoba, nie? - spytała w pewnym momencie Harriet.
- Nie, no co ty - zaśmiałam się. Chociaż w głębi duszy wiedziałam, że okłamuję przyjaciółkę.
- Ja wiem swoje. - idę zrobić jakieś śniadanie. - Chcesz tosta?
- Yep - powiedziałam, siadając z laptopem na kanapie - To rób tosta, ja robię video chat z fanami.
Dałam na twittera linka i po minucie było już pare tysięcy widzów. Odpowiadałam na różne pytania. W pewnym momencie do pokoju ktoś wparował.
- Musimy coś wyjaśnić - usłyszałam Louisa w drzwiach. Chciałam mu powiedzieć, że jestem na chacie, ale nie dał mi dojść do słowa - Mieliśmy udawać parę, a ty mnie całujesz. Ja całuję ciebie. Myślę o tym cały dzień. Wiem, że ty też, bo Harriet mi właśnie powiedziała. O co chodzi?
- Louis, ty marchewkowy bałwanie - wydarłam się - Właśnie jestem na  video chacie z fanami.
- Ups - powiedział i usiadł obok mnie. - Hej wszystkim. Tak, jest tak, jak powiedziałem. Mieliśmy udawać parę, żeby ogarnąć tą całą sytuację. Ale naprawdę się polubiliśmy.
- Kto polubił, ten polubił - dodałam.
- Nie marudź. Podobał ci się pocałunek w twojej sypialni. - powiedział i przybliżył się do mnie.
- Pa, Lexers - powiedziałam i zamknęłam laptopa. - Chyba się nabrali.
- Nabrali? Ja mówiłem poważnie. Cały ranek o tobie myślę. - mówił, patrząc mi w oczy.
- Ja o tobie też, ale wiesz jak jest. Ja was nie lubię i tak ma być.
- Wszystko się zmienia. Podobasz mi się - pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Położyliśmy się się na kanapie. Louis leżał na mnie.
- Czyli nie chcecie tostów? - powiedziała Harriet, stojąca w drzwiach. Wyszła.
- Louis, nie - odepchnęłam go - Nie mogę sobie na to pozwolić. Ja się skupiam na karierze. Nie chcę wchodzić w stały związek. A niezobowiązujący seks też mnie nie interesuje.
~~~~~~~~~~~~
Jest pierwszy rozdział. Wiem, że krótki, ale brzuch mnie boli i idę spać :/

2 komentarze: